"Papierówka" działa od wczesnych godzin porannych. Kilka stolików, przy których już pierwsi goście piją kawę. Już sam wystrój wprowadzić nas może w błogi stan. Czuć tu spokój i harmonię, a to nie wszystko! W naszej rozmowie z właścicielem lokalu, Jackiem Frątczakiem, który tak, jak zapowiadał, tak zrobił i otworzył lokal gastronomiczny w Zielonej Górze.
W zielonogórskiej "Papierówce" zjecie od śniadań po desery
Oferta "Papierówki" jest szeroka. W menu widzimy pozycje śniadań, tuż obok są gofry, lody i oczywiście kawa! Tak, jak się dowiedzieliśmy również od właściciela, pochodzi od Coffe Hunter. Również zielonogórskiej kawiarni. Zapytaliśmy więc, skąd miłość w Jacku Frątczaku do cukiernictwa?
- Ja bym tego taką miłością nie nazwał. To jest bardziej kwestia prawdopodobnie odziedziczona przez babcię. No i generalnie rzeczywiście jest tak, że piekę często, ale niedużo. Dla potrzeby oczywiście rodziny, ale mam swoje takie ulubione produkty, w których czuję się najlepiej. Nie eksperymentuje - robię to co najbardziej, najchętniej lubię jeść. Te smaki, które pamiętam z dzieciństwa. Tak naprawdę tutaj jeszcze nie zadebiutował mój tort orzechowo-miodowy, a to jest takie popisowe danie. Jest dość skomplikowany jeśli chodzi o procedurę, ale to wymaga czasu, dlatego wole się skupić na tym co robię często. Rzeczywiście sernik królewski jest to coś, co ja sam lubię jeść w pewnej takiej właściwej kompozycji, jeżeli chodzi o smak o konsystencję tego ciasta oraz dodatki. Wcześniej robiła mi go moja babcia, później robiła mi go moja ciocia, bo mama nie chciała. W związku z tym, że lata lecą i ciężko obciążać rodzinę zachciankami co jakiś czas to nauczyłem się go robić sam kilkanaście lat temu - powiedział dla naszego portalu właściciel „Papierówki”, Jacek Frątczak.
Klienci mogą kojarzyć zielonogórzanina z żużlem. Czy tak faktycznie się dzieje?
- Myślę, że tak, tego się chyba nie da uniknąć. Ja w sumie tutaj mieszkam obok, tutaj się urodziłem. Z racji tego, że wiele osób też stąd jakby pochodzi, mieszka i od wielu lat ma korzenie, to jest dla moich sąsiadów zupełnie naturalne. W większości przypadków to się w tej materii zmienia, ale rzeczywiście zdarza mi się, że przyjeżdżają goście spoza tej dzielnicy i czasami rozmawiamy. Natomiast w tej chwili ja już nie jestem aktywnym działaczem w tej chwili, ale to się jeszcze może zmienić. Już więcej osób wcześniej o tym usłyszało, bo ja nie mam problemu z tym, żeby też mówić o swoich słabościach czy o moich pasjach. Tak, jak zapowiadałem, że popełnię kiedyś taki interes, więc zaskoczenia nie ma - dodaje Jacek Frątczak.
"Papierówka" znajduje się przy ul. Truskawkowej na dzielnicy Chynów. Zapytaliśmy o to dlaczego akurat tutaj została otwarta. Odpowiedź nie jest wcale taka oczywista. Przekonajcie się sami.
- Dlatego, że tutaj się urodziłem, tutaj mieszkam. To jest teren, na którym wybudowaliśmy od początku ten cały obiekt, był dedykowany przede wszystkim dzielnicy. Po kilku miesiącach pracy wiem, że logistyka jest kluczowa. Dbałość o szczegóły, nie wyobrażam sobie też sytuacji takiej, w której mimo wszystko angażując się w działalność biznesową, jest ona bardzo absorbująca. Oczywiście zbudowanie tutaj zespołu jest niezwykle ważne. Dbałość o szczegóły, chociażby regularne pranie wszystkiego tutaj, sprzątanie permanentne codziennie - fartuszki, szmatki i tak dalej. Też zmieniają się preferencje klientów codziennie. Może nie radykalnie, ale jednak. Trudno zaplanować dość jednoznacznie i jednolicie w stu procentach wszystkie półprodukty. Kluczowa sprawa jest jedna: musi być wszystko świeże - to jest podstawowa sprawa. Jedzenie, żeby było dobre, musi być świeże. Wszystko przygotowywane jest na bieżąco. Tak jak powiedziałem, mamy to w miarę poukładane, ale jeszcze do doskonałości jeszcze daleka droga - wyznaje Frątczak.
- Bliskość do domu jak i lokalizacja, przejazd przez to wszystko jest łatwiejszy. Nie wyobrażam sobie stania w korkach. A dwa: szkoła - centrum dzielnicy, czyli teren swój z ogrodem, który też planujemy zrewitalizować. Marzy nam się rzeczywiście taka plenerowa wersja - szczególnie wiosną i latem. Przynajmniej w weekendy ogród będzie otwarty - dodaje właściciel.
Zapewne wiele osób ciekawi jakie są koszty prowadzenia takiej działalności poza centrum Zielonej Góry i przy obecnych cenach czy też inflacji. Także o to spytaliśmy.
- Wszystko jest bardzo drogie. Natomiast na pewno w centrum było by znacznie droższe. Dlatego mam wrażenie, tym bardziej w wynajmowanych obiektach zasilanych gazem. To jednak mamy swoją farmę fotowoltaiczną. Działamy na swoim terenie, na swoim gruncie. Nie jesteśmy obciążeni w żaden sposób, poza stałymi kosztami, więc o tyle jest łatwiej. Wiadomo, że sama inwestycja i amortyzacja nie jest rzeczą tanią i do takich nie należy, ale jednak mówiąc wprost odczuwamy w tej chwili przynajmniej względny spokój. To powiem szczerze, że to jest to czego wszystkim brakuje, szczególnie w tym okresie - dodaje Frątczak.
W galerii zdjęć możecie zobaczyć jak to miejsce wygląda w środku.