ukraina

i

Autor: pixabay.pl

Rok od wybuchu wojny na Ukrainie. Uchodźczyni z Charkowa wspomina te chwile i podsumowuje rok w Zielonej Górze

Niebawem mija pierwsza rocznica wojny na Ukrainie. Na kilka dni przed tą datą, przyszedł czas na refleksję. Spotkaliśmy się z młodą mieszkanką Charkowa, Aliną Horielovą, która po wybuchu wojny trafiła do Zielonej Góry.

Jest niedziela, 19 lutego 2023 r., kilka minut po południu, spotykamy się z Aliną Horielovą w Domu Sąsiedzkim prowadzonym przez Chrześcijańską Fundację RONDO w Zielonej Górze. Poznajemy też kilka osób z Ukrainy, które nie przez przypadek trafiły właśnie w to miejsce. Słychać radość dzieci, w tle leci polski film. Połączyła ich wojna na Ukrainie. Poniżej przeczytajcie naszą rozmowę z mieszkanką Charkowa, która trafiła w 2022 roku, po wybuchu wojny na Ukrainie, do Zielonej Góry. Jak się odnalazła w nowej rzeczywistości rok po wojnie? Alina Horielova to 25-letnia mieszkanka Charkowa, obywatelka Ukrainy. Musiała opuścić swój kraj z 5-letnią córką, mąż niestety został w ich rodzinnym mieście. Charków to miasto położone w północno-wschodniej części Ukrainy, według danych wprost.pl w 2021 roku (przed wojną) liczba mieszkańców wynosiła około 1,4 mln.

Jak to się stało, że trafiłaś do Zielonej Góry? Ile trwała podróż?

Mogłam wyjechać tylko 4 marca (2022 r. przyp. red.), bo byliśmy w piwnicy i nie mieliśmy planu, bardzo mocno bombardowali miasto. Wtedy wyjechaliśmy do Lwowa pociągiem, 5 marca dojechaliśmy i poszliśmy na granicę ja, moja mama i moja 5-letnia córka. 6 marca nie wiem ile było tam tysięcy ludzi, ale po ośmiu godzinach byliśmy już w Polsce. Później dzięki wolontariuszom mogliśmy się ogrzać. Do mojej mamy zadzwoniła jej koleżanka z Charkowa, która mieszka w Zielonej Górze już pięć lat i zaproponowała nam pomoc. Najpierw pojechałyśmy do Wrocławia, a później do Zielonej Góry - powiedziała dla naszego portalu 25-letnia Alina Horielova, mieszkanka Charkowa na Ukrainie.

Twoja pierwsza myśl, gdy dowiedziałaś się o wybuchu wojny?

23 lutego przyszła wiadomość z przedszkola córki, że na jutro trzeba zabrać plecak do przedszkola z dokumentami urodzenia dziecka, z wodą i z rzeczami pierwszej potrzeby. I wtedy już się wystraszyłam. Rozmawiałam z moim mężem o tym, że za dwa dni wyjedziemy gdzieś na zachód. W nocy z 23 lutego na 24 lutego był pierwszy, mocny wybuch. A za 4-5 godzin byli już Rosjanie na ulicach. Było bardzo strasznie. Ciężko też było znaleźć piwnicę, która nas ubezpieczy, ale znaleźliśmy i było już tam dużo ludzi. Słyszeliśmy jak ktoś jedzie, ktoś strzela, samoloty bombardują - to było naprawdę straszne. Pierwsze co to ja zrobiłam to zadzwoniłam do mamy, bo ona mieszka jeszcze bliżej do granicy z Rosją. Powiedziała mi "widzę ich" i że też siedzieli już w piwnicy - dodaje Alina.

Jak teraz się czujesz po tym roku od wybuchu wojny, wiedząc co się tam dzieje?

Ja bym chciała już wracać do Charkowa. Wiem, że tam będzie ciężko, bo wszystkie budynki są zrujnowane. Wiem, że będzie trudno znaleźć pracę i ubezpieczyć siebie. Tam został mój mąż, mieszkanie, wszystkie rzeczy i cała moja rodzina. Czuje smutek, bo w Zielonej Górze czuje się bezpieczna, jest spokojnie. Wszystko tu mam pracę i mieszkanie, a córka spokojnie chodzi do przedszkola, ale chcę do domu - po prostu tęsknię za tym co już nigdy takie nie będzie - wskazała Alina z Charkowa.

Czym zajmowałaś się w Ukrainie a czym w Polsce?

W Charkowie pracowałam jako kosmetyczka i byłam asystentem. Skończyłam studium wyższe farmaceutyczne. Tutaj (w Polsce) skończyłam szkolenie kosmetyczki, po którym pracowałam w spółdzielni. Tam poznałam panią Agnieszkę, która dała mi możliwość pracy w salonie kosmetycznym - powiedziała Alina.

Jakie wsparcie otrzymałaś w Polsce?

9 marca poznałam panią Małgosię, która powiedziała mi, że jest coś takiego jak Dom Sąsiedzki. Gdzie możesz po prostu przyjść, porozmawiać i są kursy języka polskiego. Z niego skorzystałam i bardzo mi on pomógł. W pierwsze dni w Polsce było mi ciężko z powodu języka. Teraz ja wszystko rozumiem, ale ciężko mi nadal powiedzieć - powiedziała Alina.

Zielona Góra bardzo mi się podoba. Jest tutaj zielono, jest gdzie spacerować i pójść z dzieckiem - dodaje.

Co chciałabyś powiedzieć, tym którzy zostali w Ukrainie?

Jak jest niebezpiecznie, to trzeba wyjeżdżać przy pierwszej możliwości. A jeśli, jeszcze jak jest dziecko, to tak naprawdę tylko Ty sama możesz o nie zadbać i o siebie. Jak skończy się wojna to trzeba wracać do domu i budować kraj - wskazuje Alina.

Jakie jest Twoje marzenie? Takie z tu i teraz?

Tylko jedno stop war, stop wojnie - mówi Alina Horielova.

Jaki był ten ostatni rok dla Ciebie, mieszkanki Ukrainy?

Był naprawdę ciężki, bo teraz już się uśmiecham, ale pierwsze trzy miesiące to był taki trudny czas moralnie. W głowie musiałam sobie wszystko i szybko na nowo ułożyć. Mojej córce wszystko się tu podoba, ale były też wieczory, kiedy w rozmowie z tatą mówiła "chcę już do domu, do mojego kota". A tak cały rok był trudny, ale ja wiem co to jest za szkolenie dla życia. Ja poznałam dużo ludzi fajnych i też tych mniej fajnych. Nauczyłam się żyć, czuje się o 10 lat starsza. Ja nie chcę, żeby ktoś przeżył takie emocje. Gdybym miała możliwość nie być 24 lutego 2022 w Charkowie, to nie chciałabym tam być. Moja córka zapytała się mnie ostatnio czy lecący samolot to rakieta, a ja jej odpowiadam, że to jest normalny samolot. Ona w wieku tych pięciu lat nie wiem ile widziała rakiet - dużo. Ja myślałam, że ona tamtych widoków szybko nie zapamięta. Teraz widzę, że ona nic nie mówiła pół roku, a później leci samolot i wszystkie wspomnienia wracają. W kwietniu chciałabym wrócić na Ukrainę i tam spróbować mieszkać - podsumowała Alina Horielova.

Dziękujemy za uprzejmość zielonogórskiej Fundacji RONDO, dzięki której rozmowa mogła się odbyć w Domu Sąsiedzkim przy ul. Kościelnej. 

Sonda
Wierzysz, że wojna na Ukrainie skończy się w 2023 roku?