W nocy z 6 na 7 marca ubiegłego roku 26-letni dziś Robert P. własnymi rękami zabił swojego syna. W Zielonej Górze rozpoczął się proces zabójcy.
Sprawa nie dotyczy tylko samego momentu zabójstwa dziecka. Ona jak w soczewce pokazuje dramat dwójki małoletnich dzieci, które żyły w nieodpowiedniej rodzinie i w nieodpowiednich warunkach i którym odpowiednie służby nie pomogły. Przede wszystkim nie uchroniły Wojtusia przed śmiercią
Mówiła Ewa Antonowicz z prokuratury okręgowej w Zielonej Górze. Mowa tutaj o tzw. Ustawie Kamilka, która ma chronić dzieci przed zagrożeniem. Antonowicz dodaje, że w tym przypadku zadziałała ona połowicznie.
Częściowo ta ustawa została zastosowana przez ośrodek pomocy społecznej. Kiedy ujawnił niepokojące dla nich nieprawidłowości co do warunków w jakich przebywają te dzieci i powiadomił niezwłocznie sąd o tym fakcie, to sąd podjął decyzję o odebraniu dzieci. Natomiast ta decyzja nie została wykonana.
Decyzję o znalezieniu dla Wojtusia pieczy zastępczej wysłano dopiero w dniu jego zabójstwa. Równolegle toczą się postępowania dotyczące niedopełnienia obowiązków przez policję i opiekę społeczną.