Jan Chmielewski podbił media państwowe w Chinach

i

Autor: Jan Chmielewski; pexels.com

Świat

Jan Chmielowski podbił media w Chinach. Jak Polak stał się sensacją?

2025-01-21 9:47

Jeden filmik, który pojawił się w mediach społecznościowych zmienił życie Jana Chmielowskiego. Wszystko dlatego, że na TikToku nagranie stało się viralem w Chinach. Polak niespodziewanie stał się popularny w Chinach, a jego twarz została wykorzystana w chińskich mediach państwowych.

Kim jest Jan Chmielowski? Tworzy na TikToku @janek_z_fabryki_firanek

Jan Chmielowski Polak, który podbił media w Chinach. Na platformie TikTok zebrał ponad 40 tys. obserwujących, a jego filmiki były obejrzane kilkaset tysięcy razy. Na swoim profilu uczy języka chińskiego. W rozmowie z zielona-gora.eska.pl zdradził jak zaczęła się jego przygoda z językiem chińskim. Zapytaliśmy także o to, jak zareagował, gdy jego twarz pojawiła się w mediach społecznościowych. Poniżej przeczytajcie naszą rozmowę z Polakiem, który podbił chińskie media.

Czytaj także: Polak w centrum uwagi w Chinach. Jego twarz wykorzystują w mediach państwowych

Honorata Grabarczyk: Jak zaczęła się Twoja przygoda z językiem chińskim?

Jan Chmielowski: Zaczęła się 11 lat temu w cieszyńskiej herbaciarni Laja, gdzie jako maturzysta miałem po raz pierwszy styczność ze światem chińskiej kultury. Egzotycznie brzmiące nazwy herbat, zapach kadzideł i buddyjskie mantry były dla mnie portalem do fascynującej rzeczywistości. Tam po raz pierwszy zetknąłem się z językiem chińskim, któremu dałem palec, a ten „chapnął” mnie aż po całe ramię. Nauka chińskiego stała się dla mnie układaniem obrazu z niekończącego się zbioru puzzli. Mnogość stereotypów o tym, jaka to chińszczyzna trudna i jak to w pewnym wieku nie da się nauczyć wymowy tylko podsycały moją ciekawość, zwłaszcza, że języki obce już od czasów wczesnoszkolnych były moją najsilniejszą stroną. Kluczowym momentem, po którym całkowicie wsiąkłem w świat Sinosfery, był mój pierwszy wyjazd do Pekinu na dwutygodniową wymianę w roku 2015, od tamtego czasu chiński towarzyszy mi każdego dnia bez wyjątku.

Pierwsza myśl w Twojej głowie po tym jak dowiedziałeś się, że Twoja twarz pojawiła się w chińskich mediach?

Pierwsza myśl: zaskoczenie, może lekki szok, ale bez niedowierzania. Od blisko pięciu lat zajmuje się m.in. wsparciem marketingowym na rynek chiński, konsultując przedsiębiorców z całego świata. W swojej codziennej pracy jako trener/szkoleniowiec w biznesie oraz jako wykładowca na krakowskim UJ i UEK, bardzo często opowiadam jak działa świat chińskich mediów, zwłaszcza społecznościowych. Na przestrzeni ostatnich kilku lat aktywnie tworzyłem setki materiałów audiowizualnych i tekstowych na platformy takie jak BiliBili, Douyin, HeyBox czy WeChat dla moich Klientów, głównie z branży gamedev. Jeśli jednak chodzi o media państwowe - wcześniej tylko raz występowałem w chińskiej telewizji, udzielając krótkiego wywiadu po jednym z eventów organizowanym przez ambasadę ChRL. Tym razem skala przerosła moje oczekiwania, miliony wyświetleń, dziesiątki tysięcy komentarzy z różnych źródeł – prawdziwa reakcja łańcuchowa.

O ile to możliwe, jak bronić się przed wykorzystywaniem swojej twarzy w innych mediach? Jeśli tak, to jak to robić? Jeśli nie to powiedz proszę, jak poukładać sobie to w głowie. Domyślam się, że nie jest to łatwe, gdy Twoja popularność nagle wzrasta

Myślę, że nie ma dobrego sposobu. Zwłaszcza, że w Chinach nie funkcjonują dyrektywy typu RODO, poszanowanie własności intelektualnej też nie jest na porządku dziennym, widać to bardzo jaskrawo zwłaszcza w świecie przemysłu czy branży rozrywkowej, gdzie odpowiednio – zachodnie maszyny są kopiowane na potęgę, a gry czy filmy są często piracone bez zmian lub z częściowymi „poprawkami” (typu podmiana tekstury, zmiana kolorystyki czy warstwy tekstowej). Oczywiście, można by wejść na ścieżkę prawną w skrajnych przypadkach, gdzie rzeczywiście mówimy o poważnych stratach finansowo-wizerunkowych, chińska legislatura zna takie pojęcia jak „własność intelektualna”, „poufność danych” tudzież „patent”, co nie zmienia faktu, że świadomość społeczna tychże zagadnień jest po prostu kiepska. W moim przypadku nie mogę mówić, że zostałem jakoś rażąco pokrzywdzony, bądź co bądź żadna wielka krzywda mi się nie stała, straciłem jednak dobry moment, w którym mógłbym ukierunkować ruch wygenerowany przez tak wielu internatów na swoje profile. Możliwe, że byłby to zalążek do wielu ciekawych współprac. W ciągu kolejnych tygodni będę starał się chociaż trochę wykorzystać fakt mojego chwilowego zastrzyku popularności i pokuję żelazo póki gorące, tworząc kolejne treści specjalnie pod chińskie social media.

Czy Twoim zdaniem takie zjawisko (wykorzystywania użytkowników Internetu) będzie coraz popularniejsze? Jakie wiążą się z tym konsekwencje i niebezpieczeństwa?

Zależy o której części świata mówimy. W UE z roku na rok regulacje w tym obszarze są cały czas rozwijane, w Stanach Zjednoczonych bardzo głośnym echem odbija się narracja o zbieraniu danych przez chińskich platform holderów takich jak Bytedance (developer TikToka oraz Douyina – jego chińskiego ekwiawalentu, pierwowzoru) czy Tencent (twórca największej chińskiej mega-aplikacji, WeChata). Żyjemy w czasach, gdzie tworzone są modele syntetycznych awatarów, za pomocą narzędzi AI możemy stworzyć chatbota, który będzie zachowywał się – pisząc czy nawet mówiąc – jak realna osoba albo postać z jakiegoś tekstu kultury. Jest sporo firm, które specjalizują się w tworzeniu cyfrowych sobowtórów influencerów i innych rozpoznawalnych osób. Myślę, że wraz z rosnącą penetracją internetu sami będziemy dążyć do tego, żeby nasze wizerunki były jak najbardziej klikalne. Przypomina mi się jeden z dystopijnych odcinków serialu Black Mirror, w którym użytkownicy dawali sobie nawzajem punkty za zachowania społeczne – kto miał więcej punktów i dobrą ekspozycję, mógł wynająć lepsze auto kupić bilet na samolot, a te osoby z niskim ratingiem były społecznie wykluczane. Nie życzę nam takiej rzeczywistości, niemniej boję się, że już w niej poniekąd żyjemy.

Czy jacyś obywatele Chin do Ciebie piszą w tej sprawie?

Piszą, choć póki co są to głównie moi znajomi, którzy z pozytywnym zaskoczeniem dziwili się, że wyświetliłem im się w social mediach między newsami o sukcesach w produkcji rolnej i przemówieniami polityków. Tak jak pisałem wyżej – czas pokaże czy uda się przekuć tę falę popularności w coś lukratywnego.

Zielona Góra Radio ESKA Google News
Autor: