W mediach społecznościowych zawrzało po tym, jak ojciec 10-letniego ucznia opublikował list syna do dyrektor szkoły, w której dziecko się uczy. List zaczyna się słowami: Szanowna Pani Matyldo! Piszę do Pani, ponieważ uważam, że dyrekcja nie wie, co się dzieje u nas w szkole z perspektywy ucznia – pisał. Uczeń odniósł się do problemów z jakimi zmagają się uczniowie. Wspomniał o braku wolnego czasu, nadmiarze obowiązków, licznych pracach domowych, a nawet o ciężkich tornistrach, które dzieci muszą codziennie nosić. 10-latek zaznaczył w liście, że według niego szkoła łamie prawa ucznia. Chłopiec, podsumowując swój list, dodał, że łamanych praw jest znacznie więcej, ale te, o których wspomniał najbardziej doskwierają uczniom w jego szkole. O czym dokładnie pisał 10-latek? Zdjęcia listu znajdziecie poniżej:
10-latek nie wytrzymał! Napisał list do dyrektorki szkoły!
Uczeń w liście do dyrektor wskazał, że jego zdaniem dyrekcja nie wie, co dzieje się w szkole. Ojciec 10-latka przyznał, że list nie był w żaden sposób redagowany przez niego, albo innych dorosłych. Sam uczeń o prawach ucznia miał czytać w prawie oświatowym, które ojciec mu pokazał. Uczeń odniósł się do czterech głównych problemów, które wpływają na inne dzieci:
- "Mamy prawo do czasu wolnego! Nauczyciele zadają ekstremalnie dużo prac domowych, również na weekendy i nie ma czasu na wypoczynek"
- "Mamy prawo do rozwijania swoich zainteresowań!" - pisał odnośnie braku wolnego czasu i informacji, czy w szkole działają kółka, które istnieją, ale nic na ich temat nie wiadomo.
- "Mamy prawo do wglądu sprawdzonych i ocenionych prac pisemnych!”
- "Mamy prawo do pozostawiania podręczników i przyborów w szafkach szkolnych! Tymczasem z szafek w szkole nie można korzystać, a plecaki są tak ciężkie, że trudno jest nam je unieść"
Chłopiec podsumowując swój list, zaznaczył, że łamanych praw jest znacznie więcej, ale te najbardziej doskwierają uczniom w ich codziennej nauce.