Zielonogórski szpital nie udzielił pomocy dziecku
O sprawie jako pierwszy poinformował Polsat News. 29 stycznia 2024 r. pięcioletni Filip z Gubina bawił się ze swoją starszą siostrą. Podczas zabawy doszło do poważnego wypadku w domu, poślizgnął się i spadł ze schodów. Upadł i doznał urazu brody, a także wypadła mu żuchwa. Mama chłopca zadzwoniła od razu pod numer 112. Na karetkę nie było trzeba długo czekać. Chłopiec został przewieziony do Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze. W karetce był ze swoim tatą. Mama dojechała z 11-lertnią siostrą i rocznym bratem później do szpitala. To był dopiero początek problemów.
Gdy 5-latek został oddany w ręce lekarzy ze Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze, stwierdzono, że żaden z nich nie podejmie się czynności nastawienia żuchwy mimo, że jak podaje Polsat news chłopiec miał przez to problemy z oddychaniem - dusił się i ślinił. Matka Filipa miała usłyszeć, że dziecko musi trafić do innej kliniki, ale muszą go zawieźć tam sami.
- Wyszła do mnie pani doktor, która powiedziała, że najprawdopodobniej sami zawieziemy Filipa do Wrocławia lub Poznania. (...) Oczywiście zaprotestowałam - powiedziała mama pięciolatka w rozmowie z Polsat News.
Kilkadziesiąt minut minęło, a chłopiec został umieszczony w karetce i przewieziony do szpitala w woj. wielkopolskim. To w szpitalu w Poznaniu przy ul. Przybyszewskiego udzielono pomocy 5-latkowi. Jak wskazuje Polsat News inni lekarze uznali, że nastawienie żuchwy to rutynowa czynność. chłopiec przeszedł także kolejne badania, w celu ustalenia czy wszystko jest w porządku. I faktycznie tak było.
Szpital nie pomógł dziecku. Teraz przeprasza
Po nagłośnieniu sprawy nieudzielenia pomocy 5-letniemu Filipowi za sprawą Polsat News, placówka wystosowała pismo z przeprosinami. Pismo pojawiło się na oficjalnej stronie placówki.
"W związku z przykrym zdarzeniem, które miało miejsce w naszym szpitalu w dniu 29 stycznia br., a dotyczącym opóźnienia w udzieleniu świadczenia medycznych Państwa synkowi Filipowi, Zarząd oraz Dyrekcja Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze pragnie w imieniu swoim oraz personel medycznego serdecznie przeprosić za zaistniałą sytuację. Błąd, jaki wystąpił w opiece nad Państwa dzieckiem nie powinien nie mieć miejsca. Personel medyczny naszego szpitala powinien zawsze dąży do zapewnienia najwyższej jakości opieki i bezpieczeństwa dla naszych pacjentów. Niestety, w tym przypadku nie spełnił tych standardów, zawodząc zarówno Państwa, jako rodziców, jak i nas - władze placówki. Chcemy zapewnić, że podjęliśmy wszelkie możliwe środki, aby naprawić błąd i zapobiec jego ponownemu wystąpieniu w przyszłości. Sprawa zajęła się Komisja Etyki Zawodowej, a winni zaistniałej sytuacji poniosą konsekwencje finansowe. Równocześnie trwają prace nad opracowaniem takiego systemu współpracy pomiędzy SOR, a oddziałami zajmującymi się leczeniem dzieci, aby wiece nie dochodziło do podobnych nieprzyjemnych zdarzeń. Jeszcze raz serdecznie przepraszamy i zapewniamy, ze uczymy się na błędach, aby móc lepiej służyć naszym pacjentom" - czytamy w oświadczeniu, które pojawiło się na stronie internetowej zielonogórskiego szpitala.
Rzeczniczka broni lekarzy?!
W tej sprawie wypowiedziała się wówczas także rzeczniczka zielonogórskiego szpitala. Co dokładnie powiedziała? Rzecznikcza lubuskiego szpitala broni lekarzy?
- W naszym szpitalu nie ma chirurgii szczękowo-twarzowej dostępnej siedem dni w tygodniu 24 godziny na dobę, w zasadzie takich chirurgów nie posiadamy. Dziecko miało być zaopatrzone przez chirurgów dziecięcych. Ci lekarze, którzy byli na dyżurze byli w trakcie pilnych zabiegów operacyjnych. Nie czuli się też na siłach, ponieważ takie urazy u takich małych dzieci, choć wydają się urazami prostymi w obsłudze, to jednak nie każdy chirurg dziecięcy podejmie się tego - powiedziała cytowana przez Polsat News, Sylwia Malcher-Nowak ze Szpitala Uniwersyteckiego w Zielonej Górze.